O moich przeszkodach w relacji.

Palenie za sobą mostów i niszczenie, tym samym, wartościowych relacji mam za sobą. Byłam w tym mistrzem. Był to czas w moim życiu, którego bardzo się wstydziłam i wstydzę do dzisiaj. Wiele mnie jednak nauczył. Wiem co znaczy żałować swoich wyborów, wiem, jak to jest zranić innych czy siebie przez własną, źle podjętą, decyzję. I wiem, jak trudno później wziąć za tę decyzję odpowiedzialność wobec drugiego człowieka. Konsekwencje są obecne w moim życiu do teraz. Trochę mi zajęło, zanim zrozumiałam, że w relacji trzeba skupić się na osobie. Nie na sobie.

Na początku bardzo trudno było mi przestawić swój punkt patrzenia. Nie szukać swego, nie oczekiwać. Niespełnione oczekiwania to skuteczny zabójca więzi. Wielokrotnie zdarzało się tak, że czekałam na pierwszy krok, który padnie od drugiej strony: na zaproszenie na kawę, do kina czy na wspólny wyjazd w góry. A kiedy taka propozycja się nie pojawiała, pogłębiała się przepaść, gubiło porozumienie i zanikał kontakt. Ciężko później taką ciszę przerwać, ciężko budować relacje z ukrywanym żalem, lub rozczarowaniem.

1.Nie chcę by mi usługiwano. Chcę służyć.

Egoizm. Źródło tego problemu, w moim przypadku, znajduję w przesadnym dbaniu o siebie, empatii wobec siebie samej. Przez ostatnich kilka lat pojawiło się na ten temat wiele książek i artykułów. Nie chciałabym być źle zrozumiana: chodzi mi o sytuacje, w których to, jak JA się czuję i co JA bym chciała, albo czego potrzebowała całkowicie przysłania mi drugiego człowieka. Zaczynam wtedy podchodzić do relacji w kategorii zero-jedynkowej. Czy ta relacja coś mi daje? Czy ja coś od tego człowieka otrzymam w zamian? Niesamowicie trudno wtedy wykrzesać bezinteresowność, a jeszcze trudniej uświadomić sobie, że w niektórych relacjach tworzy się przestrzeń do tego, bym to ja komuś mogła coś dać. I że umiejętność dawania za darmo jest mi potrzebna, bo kształtuje moje serce, otwiera je na hojność. W znaczeniu duchowym i fizycznym.

Tydzień temu, mogłam się przekonać, jak daleko mi jeszcze do wspomnianej wyżej hojności. Był Mikołaj. Jechałam na drugi koniec Krakowa do dziewczyny, której dawałam prywatne lekcje włoskiego. W mojej głowie pojawiła się myśl: kupię dla niej kinder niespodziankę z okazji Mikołaja. Zaraz po tej myśli przyszła kolejna: Jesteś pewna? To w sumie nie jest twój obowiązek. Przygotujesz ją do matury i zniknie z twojego życia. Po co tracić energię i pieniądze na tego typu akcje.

Wypracowana troska o samą siebie. O to by nie tracić czasu i sił na kogoś. Troska, w której nie liczy się drugi człowiek. Troska, która jest wypaczona i przeszkadza w budowaniu wartościowej relacji z drugim człowiekiem. Troska, by mi ktoś usłużył.

Podałam przykład osoby, z którą nie łączy mnie żadna szczególna więź, ale ten problem dotyczy też moich bliskich relacji. Jestem jednak uważna, uczę się wyłapywać te momenty i pozwalać, by do głosu dochodziła prawdziwa ja. Każdy z nas ma serce, w które zostały włożone nieskończone pokłady dobra. Może wraz z niektórymi doświadczeniami zostały czymś przykryte, ale one ciągle tam są.

2. Chodź, pokażę ci jaka jestem słaba.

Ze względu na to, że ciągle zmagam się z perfekcjonizmem, kolejnym problemem okazało się być dla mnie przyjmowanie i akceptowanie faktu, że kogoś zawiodłam. Że to normalne, że się zdarza, że każdy popełnia błędy. Odsuwam się wtedy w cień i zawsze wiele mnie kosztuje przełamanie tego własnoręcznie stworzonego dystansu. Największą pomocą w relacji z drugim człowiekiem okazuje się być, przekonanie, że “to nic”. Wzruszam się później słysząc słowa: “to nic, że nie udało ci się przyjechać. Spotkamy się innym razem. Poczekam”. Albo: “Zabolały mnie twoje słowa, myślałam, że inaczej patrzysz na tę sprawę. Ale to i tak niczego między nami nie zmienia”.

Widzę, że w wartościowych relacjach mogę być słaba, mogę zawalić, co absolutnie nie oznacza, że chcę by tak się działo. Odkrycie przed kimś słabych stron, różnych zmagań, czy tego co nam nie idzie, stwarza przestrzeń do “bycia przyjętym”. Mogę doświadczyć przyjaźni. Przy-jaźń. Jaźń, czyli źródło, wnętrze, serce. Ktoś przy tym moim słabym sercu chce być, chce je przyjąć.

Życzę Wam przyjaźni z przeszkodami, które otworzą Was na prawdziwe, głębokie relacje.

Przyjaciółmi nazywamy jedynie tych, przed którymi nie boimy się otwierać naszego serca i wszystkiego co w nim jest, i którzy również wiążą się z nami takim samym prawem wierności i bezpieczeństwa.

Elred z Rievaulx

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *