Wino i mleko

Nigdy nie sądziłam, że jedno zdanie i to jeszcze usłyszane zupełnie przypadkiem, choć w bardzo ważnych okolicznościach, jest w stanie tak mocno wyryć się w sercu. Na tyle mocno, że się z nim chodzi kilka dni i powoli dociera do prawdziwego znaczenia, jakie niesie; że się go smakuje i ten smak zdaje się w ogóle nie wyczerpywać.

Wino i mleko stały się dla mnie swoistym symbolem tego co nowe, świeże i zapraszające do poszerzania grona serdecznych przyjaciół. Niosą nadzieję na to, że jest to możliwe. Wskazują cichą i ubogą drogę do posiadania siebie w dawaniu siebie, do smakowania relacji z drugim człowiekiem i nadawania jej kolorów wina i mleka. Nadawania zapachu darmowości tego, co mogę dać.

Ale skąd to wino? Skąd mleko? Jeśli jesteś wierzący usłyszałeś fragment, do którego będę się odnosić na niedzielnej Eucharystii. Jeśli nie jesteś, zachęcam, żebyś mimo to został i razem ze mną się temu zestawieniu przyjrzał. Mam w sobie przekonanie, że niesie ono prawdę, która jest bardzo uniwersalna.

O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!

Iz 55, 1

Słowa zrobię to dla ciebie bez płacenia za wino i mleko usłyszałam w czwartek, na pewnym bardzo ważnym spotkaniu. Przeżyłam je mocno, bo jeśli chodzi o jeden jego aspekt, to cała byłam nastawiona i skupiona na pieniądzach, na tym, że będę musiała zapłacić. Przez moją głowę nie przeleciał nawet cień myśli, że ktoś może wykonać coś tak pięknego dla mnie za darmo, bez płacenia. Poczułam się tym wszystkim… zachwycona! I onieśmielona także. Odeszłam pełna wartości, d o w a r t o ś c i o w a n a.

Niesamowite, bo cała ta droga okazała się być drogą “do wartości”. Najpierw tej zobaczonej w tym, kim jest i co robi drugi człowiek. W jego wrażliwości, talencie. A później tej, która jest we mnie.

Jeśli chcę zrobić coś dla kogoś za darmo, jakby mimochodem mówię mu o jego wartości, o tym, że jest wart mojego czasu, może jakichś moich umiejętności. I możemy się nie znać, możemy nawet nie być sobie jakoś szczególnie bliscy, ale komunikat jest jeden: człowieku, jesteś ważny. Chcę i mogę zrobić to dla ciebie za darmo. Wszystko co mam do dania zamyka się w obrazie dwóch dłoni. I serca na nich.

I choć sama idea darmowości i takiego życia, które będzie potrafiło się komuś ofiarować jest już bardzo nasycająca, to czułam dodatkowe bogactwo ukryte w połączeniu wina i mleka. Dużo o tym bogactwie myślałam, głównie dlatego, że ukrywa się w tak prostych i wszechobecnych symbolach.

Tak, jak nie można poznać prawdziwego smaku wina pijąc całą lampkę na raz. Tak i ja do tego co oznacza ono dla mnie, czego jest symbolem dochodziłam bardzo powoli, smakując. Z jednej strony w winie jest radość, pewnego rodzaju beztroska. Kojarzy mi się z wieczorami pełnymi śmiechu, z bliskością przyjaciół. A z drugiej nadaje zwykłym chwilom jakiś taki uroczysty charakter.

Wino staje się więc taką radosną częścią człowieka. Symbolizuje jego talenty, umiejętności, wyjątkowość, która prowadzi do atmosfery wesela. Najpiękniejsze momenty w moim życiu, podczas których wino było obecne to na przykład wieczór w małym drewnianym domku w górach, po brzegi wypełnionym atmosferą przyjaźni i pięknych relacji. Długimi rozmowami, śmiechem…

Albo kolacja gdzieś na Sycylii, w małej pizzerii, która należała do przyjaciela naszego gospodarza. Towarzyszyła nam ogromna wdzięczność za wszystkie pierwsze doświadczenia – pierwszy raz na tej wyspie, pierwszy raz we Włoszech z tą konkretną osobą, pierwsze spróbowane arancino, lampka dobrego, włoskiego wina, którą każda z nas dostała za darmo, na koszt firmy. Byłyśmy przepięknie ugoszczone, przyjęte. I ta nasza radość była nowa, świeża.

Właśnie taką radość chciałabym móc podarować drugiemu człowiekowi. Za darmo. Wsłuchać się w te małe marzenia, które każdy z nas przecież nosi i wychodzić im naprzeciw. Rozdawać tę dobrą, radosną część mnie, bez oczekiwań. Bez czekania na to, że ktoś za to moje wino zapłaci.

A mleko? Jest w każdym domu. Stanowi jakąś taką podstawę codzienności. Owsianka, płatki z mlekiem, dobra kawa, ciasto drożdżowe – wszędzie potrzeba mleka. Wszechobecne wręcz, a przez to jakby niezauważalne. Zawsze jest. Zwłaszcza na polskiej wsi. Musi być i koniec: jego obecności się nie zakwestionuje. Jest p o t r z e b n e.

Niemowlę dzięki niemu nabiera sił i rośnie. Mleko jest dla niego wszystkim, czego potrzebuje do życia. Wypełnia i nasyca ono podstawową potrzebę w tym małym człowieku. Myślę, że jest też doskonałym symbolem wypełniania tych niezbędnych do przeżycia potrzeb, jakie nosi każdy człowiek. Przytulenie, pochwała, czułość, rozmowa, uwaga, zainteresowanie, wysłuchanie… Bez tego nie da się przeżyć. Dopiero gdy te będą zaspokojone, można przyjrzeć się kolejnym.

Symboliczne mleko jest więc moją odpowiedzią na potrzeby drugiego człowieka. Odpowiedzią, której powinnam chcieć udzielać za darmo. Jest tym przytuleniem i rozmową, kiedy chciałoby się być samemu; tą troską i uwagą, których brak często sama odczuwam.

W winie i mleku zamykam dzisiaj drogowskaz na dalszą drogę ku Bogu, drugiemu człowiekowi i sobie samej. Zamykam ten drogowskaz z nadzieją, że paradoksalnie to właśnie on otworzy mnie na prawdziwe życie. Bez płacenia. Bez kalkulacji.