Wrzesień w zdjęciach

Przyszedł czas na podsumowanie września, który w tym roku minął mi wyjątkowo szybko. Był bardzo intensywny, pełen spraw do załatwienia, przygód i dobrych spotkań. I co najważniejsze: przyniósł jesień, a wraz z nią zapach ciasta drożdżowego ze śliwkami, deszczowe dni i zdziwienie, że już tak szybko robi się ciemno. Podczas tych ostatnich trzydziestu dni bardzo chciałam, by działo się dużo i pięknie. I cieszę się, że mogę dzisiaj uśmiechnąć się do moich wspomnień i z niecierpliwością wyczekiwać tego, co przyniesie październik.

Zaliczyłam na przykład pełną przygód wyprawę na… strych! Przedzierając się przez nieposkromione chaszcze starych pudeł i worków z ozdobami choinkowymi znalazłam wydanie Przygód Tomka Sawyera z 1973 roku – nagroda za dobre wyniki w nauce mojego wujka. 😉 Tego dnia ogłosiłam dla siebie totalnie emerycki wieczór pod kocem i z herbatą o wdzięcznej nazwie Piękna i Bestia i zatopiłam się w lekturze.

We wrześniu założyłam też tego bloga i spełniłam tym samym swoje małe marzenie o własnej stronie. Spędziłam mnóstwo godzin nad jej wyglądem i nad kilkoma postami, a każdy z nich dał mi motywację i energię do działania o jakie się nawet nie podejrzewałam. Uwielbiam pisać.

Po śniadaniu wychodziłam do ogródka by pozbierać ostatnie warzywa i maliny. Uśmiecham się na myśl o takich zbiorach w przyszłym roku!

Dużo spacerowałam z aparatem. Udało mi się zauważyć małą jaszczurkę na liściu, uroczy karmnik no i co tu dużo pisać… zachwyciłam się leśną polaną niedaleko mojego domu, poganiana przez młodszą siostrę. Ja chyba też straciłabym cierpliwość gdyby ktoś tak długo oglądał żaby w kałużach i różne, małe roślinki. 😉 Przepraszam!

A teraz pora na jedno z najważniejszych wydarzeń w tym roku: spływ kajakowy Czarną Hańczą. Kajaki były na mojej liście marzeń z kategorii tych, które miały nie wydarzać się w najbliższej przyszłości, no bo kiedy, z kim… Czasami tak jednak jest, że marzenia same nas znajdują i nie wolno im odmówić. Spędziłam pełen wyzwań, walki ze sobą i pięknych momentów tydzień na Podlasiu. Cieszyłam się każdym przepłyniętym kilometrem i doceniłam lecznicze właściwości herbaty z rumem. 😉

Może to śmieszne, ale z racji tego, że nigdy tam nie byłam zachwycało mnie dosłownie wszystko! Łabędzie, Wigierski Park Narodowy, ciepło ogniska, jagodzianki i tęcza nad rzeką. I ludzie. Tak bardzo zachwycał mnie drugi człowiek.

Któregoś pięknego wieczoru wybrałam się też z wujkiem na małą lekcję fotografowania w trybie manualnym. Trafiliśmy na przepiękny zachód słońca, który pozwolił mi nabrać wprawy i oswoić się z doborem parametrów jednocześnie dobrze się przy tym bawiąc. Było mi bardzo miło, że poświęcił mi kilka godzin. Dziękuję!

W końcu udało mi się spotkać z moją przyjaciółką. Zaczęło się od mojego spóźnienia i tradycyjnego śniadania podczas którego opowiedziałyśmy sobie wszystkie wakacyjne przygody. Karmiłyśmy też wiewiórki w parku. Co tu dużo mówić… spędziłyśmy w Krakowie kilka magicznych godzin. I to dosłownie! Odwiedziłyśmy kawiarnię “Dziórawy Kocioł” na Grodzkiej przenosząc się na chwilę do Hogwartu. Pierogi z dyniowym nadzieniem to chyba jeden z najbardziej jesiennych akcentów tamtego dnia. Wypiłyśmy też kremowe piwo, przegryzając je Muffinem który przeżył. Czy to mogło wydarzyć się naprawdę?

Z dumą oddałam konspekt pracy o Świętym Franciszku. Francesco to taki gość, który dzielnie towarzyszy mi przez całe studia.

Delektowałam się przepyszną, przywiezioną z Włoch kawą i zajadałam żółtymi malinami z działki mojego taty.

Wrzesień był dla mnie pełen takich małych, niepozornych chwil, które na końcu urosły do rangi dobrze przeżytego miesiąca, wypełniając mnie przy tym szczęściem. Po raz kolejny mogłam się przekonać, że w życiu naprawdę chodzi o te małe rzeczy.

2 thoughts on “Wrzesień w zdjęciach

  1. Pięknie spędziłaś wrzesień. Mój podobnie był magiczny. Koniecznie musisz mi opowiedzieć o Dziurawym Kotle i pochwalić się manualnymi zdjęciami oraz rzeczami znalezionymi w starych pudłach. I czekam na nasze spotkanie ♥️

  2. Jak cudownie ciepło na sercu znaleźć się w tym zestawieniu. ❤️
    Zauważyłaś, że im większe, “poważniejsze” przygody się przeżywa, tym bardziej docenia się te małe chwile, spacery po swoich okolicach czy kawa z ulubionego kubka? Uwielbiam to uczucie. ❤️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *